Nowości Max Factor

Przyznaję się bez bicia, bez jakiej kolwiek przemocy kierowanej pod moim adresem, że jestem zakupoholikiem zwłaszcza ostatnimi czasy ciuchowo i od zawsze właściwie, od kiedy pamietam kosmetycznie. Bliskie memu sercu wyjątkowo są nowości jakie pojawiają się na rynku. Choc znam je z teorii i wiem, że będą nie mogę się powstrzymać, żeby nie macnąć, nie zobaczyć ... a jeśli tzw pierwsze wrażenie jest ok - bardziej niż okeju to biorę, nie ważne jest, że kilka opakowań tuszy leży i się suszy i czeka, że właściwie każdego dnia mogła bym uzywać nowego - innego. Z podkładami się opanowałam choć zanim trafiłam na mój ideał zdązyłam nakupić ich tuzin albo i ze dwa. I choć mam swój ideał czasem, swoim wścibskim i wszędobylkim okiem rzucam na lewo i prawo w poszukiwaniu czegoś nowego. Tylko teraz z racji pracy - miejsca gdzie pracuje, mam możliość zrobienia sobie próbki i przetestowania na własnym ryj ... ku, jak będzie się spisywać, czy warto sobie nim dupe zawracać czy raczej ominąć dużym łukiem. 
Od jakiegoś czasu bliskie memu sercu są dwie drogeryjne marki, mianowicie Max Factor i Bourjois i często zaglądam do ich szaf i właściwie nie mogę przejść obojętnie jeśli pojawia się w nich coś nowego. A ostatnio i jedna i druga marka przygotowała smaczne kąski. 

Dziś zapraszam na relację - prezentację nowości od Max Factora, będzie to podkład rozświetlający Skin Luminizer i tusz Masterpiece Transform.

hmmm i od czego by tu zacząć ... ??? najlepiej od poaczątku, podpowiada, dowcipny, złośliwy umysł. Więc skoro tak, to na początek zaserwuję zdjęcia ogólnopoglądowe :).




Po zdjęciach ogólnopoglądowych nadszedł czas na bardziej szczegółową relację ... I rzutem na taśmę wdarł się Masterpiece Transform. Tak więc ...

Masterpiece Transform high impact volumising mascara: należy do rodziny tuszy Masterpiece (Ameryki tu nie odkryłam), w owej rodzinie do tej pory były dwa produkty jeden ten złoty i czarny


 Tusz raczej o bardziej klasyczym kształcie szczoteczki ale silikonowa o dość gęsto rzłożonych włoskach. Osobiście dla mnie ten czarny jest lepszy, daje fajniejszy efekt na rzęsach - pięknie rozdziela, wydłuża i delikatnie pogrubia rzęsy - dodaje im charakteru. Ale nie o tym dziś ...
Nowy Masterpiece Transform szczotką w niczym nie przypomina swoich starszych braci, choć jest też silikonowa i dość mała, zgrabna. Ale jak zaczynamy się jej bacznie przyglądać dochodzimy do wniosku, że jak by tak była zainstalowana do góry nogami, bo szerszą część ma na początku. Konsystencja tuszu, jak na mój gust i moje oko jest taka hydro - żelowa, co onacza, że tusz będzie się ładnie przyklejał do rzęs, nie będzie się kruszył i osypywał, rzęsy będą elastyczne, miekkie a nie jak sztywne kołki i będzie też powodował ich podkręcenie. Tą dziwaczną szczoteczką wydobywa się odpowiednia ilość tuszu, nie jest ona obklejona do granic możłiwości. Słów kilka jeszcze o szczoteczce, jak wspomniałam na pierwszy rzut oka wygląda jak by była do góry nogami, bo większe, dłuższe włoski są na jej początku i im dalej (w las - tym ciemniej) tym są mniejsze aż prawie znikają są minimalne. Jednak tusz o dziwo aplikuje się wygodnie, nie trzeba się namachać ręką jak przy myciu okna żeby był byle jaki efekt, wystarczą dwa no może trzy pociągnięcia i rzęsy nabierają intensywności ... Stylówę też ma nie, co inną niż bracia - tusz umieszczony jest w grubszej "fiolce"  ale krótszej o pojemności 12 ml. z eleganckim złotym zdobieniem. Występuje w jednej, kalsycznej, nie wodoodpornej wersji.





Lecimy dalej z tym koksem czas na Skin Luminizer

Skin Lumnizer: podkład rozświetlający, bez drobinek bardziej w tylu Wake Me Up Rimmela niż Revlon Photo Ready. Poleciła bym go do cery normalnej i suchej ale myślę, że posiadaczki cery mieszanej też będą z niego zadowolone. Podkład o lekkiej, piankowato - kremowej konsystencji - hmm coś jak by do podkładu ktoś wpompował bąbelki powietrza o średnim kryciu. Nadaje naturalny glow - cera staje się taka promienista, wypoczęta, zdrowa i idealnie wypięlęgnowana. Osobiście nie lubię pudrować podkładów a już w przypadku podkładów rozświetlających, matowienie ich wydaje mi się zupełnie pozbawionym sęsu krokiem. Osobiście przy dość dziwnej, problematycznej cerze - trudnej do określenia, nie pudruję żadnego podkładu jaki przychodzi mi stosować. Trwałość podkłądu jest dość dobra - powiedziała bym, że standardowa - dziś, a właściwie wczoraj jak na październik i jesień było ekstremalnie ciepło, w autobusie wypchanym po brzegi ludzmi wręcz duszno i wytrzymał. Powiem tak około 5 - 6 godzin bez potrzeby poprawiania czy nadmiernego świecenia w strefie T. Aplikuje się go łatwo i przyjemnie zarówno pędzlem jak i gąbeczką (paluchami pewnie też :)), rozprowadza się równomiernie, nie jest tępy, nie utlenia się, nie robi plam. Występuje w pięiu odcieniach.






Skoro już mamy bardziej ogólna jak i bardziej szczegółową relacje i fotorelację, czas zobaczyć jak prezentują się oba produkty w akcji czyli na mojej twarzy ... 









Komentarze

  1. Świetne kosmetyki. Śliczny makijaż. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. szczoteczka z tuszu mnie chyba nie przypadłaby do gustu, ale podkład wygląda ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczotka lekko dziwna, i wydaje mi się, że poprzednicy są jednak lepsi - zwłaszcza czarny w wersji nie wodoodpornej. Aczkolwiek ten znów ni jest taki tragiczny. A podkład jest całkiem do rzeczy - zdecydowanie bardziej mi odpowida niż Rimmel nowy

      Usuń
  3. Lubię ich tusze do rzęs.Podkład wygląda fajnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładnie u Ciebie ten podkład wygląda i śliczny makijaż oczu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli byłeś ..., widziałeś ..., czytałeś..., oglądałeś...,
Proszę zostaw po sobie jakiś ślad w postaci komentarza ...
Jestem też ciekawa Twojej opinii na poruszany prze ze mnie temat :).
Z góry Dziękuje - Moni :*