Halloween

Zbliża się ten "magiczny" czas i internet - blogi i vlogi zasypują makijaże Halloween, straszne, mroczne i zalane krwią. Nie będę odmieńcem aczkolwiek lekko inaczej podejdę do tego tematu.
Jak wiecie skończyłam kurs makijażu, który zakończony był egzaminem. Egzamin polegał na tym, że dwa tygodnie przed ustaloną datą egzaminu otrzymaliśmy temat dyplomu i musieliśmy się przygotować - makijaż, stylizacją, włosy + praca opisowa, dlaczego tak a nie inaczej zinterpretowaliśmy zadany temat. Od kiedy przestąpiłam próg szkoły marzyło mi się wykonanie tego makijażu iście Halloween'owego, który przywędrował do nas z Meksyku - Sugar Skull. Czas leciał, kurs się prawie kończył a moje marzenie się nie zrealizowało .... Aż do momentu kiedy poznałam temat pracy dyplomowej "Triball Beauty - makijaż inspirowany kulturą plemienną" - zgłębiając temat - historię Meksyku, okazało się że Sugar Skull idealnie wpisuję się w temat dyplomu. 
Tak więc dziś zapraszam was na krótką historię jak to się stało, że Sugar Skull jest tak klasycznym makijażem Halloween'owym. 

Zarys historyczny:

Dzień Zmarłych to najstrasze religijno – etniczne święto meksykańskie. Dawniej celebrowane około miesiąca. Czci ono pozagrobowe życie zmarłych i więzy rodzinne. Ze względu na jego wyjątkowy charakter, Dia de los Muertow zostało wpisane na niematerialną listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Dziś święto celebruję się w dwa dni, 1 i 2 listopada. Obchodzone jest w wigilię święta (1 listopada) i 2 listopada w powiązaniu z katolickimi świętami Zaduszek (Día de los Fieles Difuntos) i Wszystkich Świętych (Todos los Santos), jednak wywodzi się w formie pierwotnej z epoki prekolumbijskiej, tradycji o wieku szacowanym na 3000 lat i ma formę wesołej zabawy. Święto Zmarłych w tej formie jest obchodzone głównie w Meksyku i Ameryce Centralnej, lecz zakorzeniło się również w wielu miejscowościach w USA,  gdziekolwiek osiedlili się Meksykanie i emigranci z Ameryki Centralnej. Dodatkowo święto to przeszczepiło się do tak egzotycznych lokalizacji jak Praga czy nowozelandzki Wellington jako alternatywa do miejscowych obchodów świąt o podobnej tematyce (lecz o innym nastroju) lub reakcji na skomercjalizowane Halloween (wywodzące się z tradycji celtyckiej). 
Początki Dnia Zmarłych w Meksyku wywodzą się z tradycji ludów Ameryki Centralnej, takich jak Aztekowie, Majowie, Taraskowie (Purépecha), Nahua i Totonakowie. W epoce prekolumbijskiej nagminnie kolekcjonowano tu czaszki jako trofea wojenne i wystawiano je na pokaz podczas rytuałów symbolizujących życie i śmierć (pierwszy i najważniejszy symbol meksykańskiego Święta Zmarłych).
Festiwal, z którego wywodzi się obecny Dzień Zmarłych, odbywał się podczas 9 miesiąca kalendarza słonecznego Xiuhpohualli Azteków – miesiąca zwanego Tlaxochimaco (narodziny kwiatów), wypadając na początek sierpnia, a trwał przez cały miesiąc. Festiwal był w gestii bogini Mictecacíhuatl, żony boga Mictlantecuhtli, Władcy Krainy Zmarłych, znanej jako "Królowa Śmierci" (obecnie związanej z wizją postaci "la Catrina" spopularyzowanej przez meksykańskiego rysownika i mistrza litografii José Posada Guadelupe (1852–1913). Obchody skupiały się, podobnie jak i dziś, na czci dzieci i drogich bliskich, którzy odeszli.
W XVI wieku nowo przybyli konkwistadorzy z Hiszpanii, oburzeni pogańskimi praktykami kulturowymi miejscowych ludów, mając na celu nawrócenie miejscowej społeczności na katolicyzm, przesunęli datę letniego festiwalu na początek listopada, zbieżnie z Zaduszkami i Wszystkich Świętych według obowiązującego w Hiszpanii kalendarza kościelnego. Hiszpańskie obrządki pomieszano z tematycznie podobnymi tubylczymi obrządkami prekolumbijczyków, w ten sposób poczynając dzisiejszy Dzień Zmarłych w Meksyku.

Obchody: 

W kulturze meksykańskiej oficjalną datą rozpoczęcia święta jest 31 października. W tym dniu szczególnie wspomina się zmarłe dzieci. Według wierzeń ich dusze przybywają do swoich domów o północy 31 października i pozostają tam do następnego dnia. Następnie ich miejsce zajmują dorośli zmarli, którzy pozostają wśród żywych aż do 2 listopada. Pierwszy dzień listopada, Dia de los Angelitos, poświęcony jest duszom dzieci, zaś drugi dorosłym – Dia de los Muertos. Meksykanie wierzą, że w tych dniach zmarli ich odwiedzają. By zachęcić ich do wizyty, zarówno w domach jak i w przestrzeni publicznej przygotowywane są specjalne ofiarne ołtarze. Umieszcza się na nich kwiaty, specjalnie przygotowane potrawy, fotografie zmarłych, świece, wodę, sól i wszystko to, co dana osoba lubiła za życia … książki, muzykę, ubrania. Zgodnie z tradycją zmarli powinni być godnie przyjęci, bo zapewnia to domownikom pomyślność i ochronę przed nieszczęściami. Meksykanie podobnie jak my w tym czasie, udają się na groby zmarłych, na których ustawiane są świeczki, czaszki z cukru i kwiaty. Jak republika długa i szeroka, tak w każdej części kraju tradycje związane z obchodami święta są trochę inne, choć ogólny schemat pozostaje ten sam. Samo zachowanie na cmentarzu przy grobach jest zupełnie inne niż u nas. Zdarzają się przypadki modlitwy, zadumy, skupienia jak i przyjęcia, przypominające pikniki. Na cmentarzach można spotkać orkiestry marachi, tradycyjnych grup muzycznych, grających meksykańską muzykę ludową. Wyśpiewując nad grobami głosem pełnym pasji pieśni, które nie jedego doprowadzają do łez. Po melancholijnych utworach, przychodzi czas na znacznie żywsze i weselsze kawałki, które wprowadzają bliskich w dobry nastrój. Nastrój święta jest podniosły ale i radosny, bo te dni są momentem spotkania z tymi, którzy odeszli. Meksykanie rozmawiają ze zmarłymi, wspominają, śpiewają ulubione piosenki zmarłego i przygotowują w ofierze ulubione potrawy. Poza przygotowaniem ulubionych potraw, zmarłym należy wskazać drogę stąd też od cmentarza do domostwa ustawiają świece, kładą kwiaty i palą kadzidła. W domach, w ich centralnej części buduje się ołtarze przy których zmarli komunikują się z żywymi. Na ołtarzu zawsze są umieszczone obrazki świętych i Matki Boskiej. Często też ustawia się zdjęcia zmarłych, na których się czeka. Światło świecy ma pomóc zmarłym pokonać rzekę, za którą znajduje się królestwo zmarłych (żywy element wierzeń prehiszpańskich) i trafić z powrotem do domu – dlatego też na świecy umieszcza się imię zmarłego. Dominującym kolorem w tych dniach jest intensywna pomarańczowa barwa margerytek, którymi przystraja się groby.Jak mówi ludowa piosenka, wszyscy „bawią się za zdrowie zmarłych”  taki paradoks. W Meksyku kult życia jest głęboki i pełny, co jest także kultem śmierci, bo są one nierozerwalne – śmierć to ulubiona zabawka i najtrwalsza miłość każdego meksykanina. Zjawisko śmierci (z malej litery, gdy mowa jest o procesie), jak i Śmierci (rozumianej jako personifikacja tego procesu) jest jednym z ważniejszych zagadnień w kulturze meksykańskiej i jednym z tych, które łączy swym zasięgiem wieś i miasto. Dla mieszkańców Meksyku zagadnienie śmierci jest częścią życia i często pojawia się w codzienności. Głównym symbolem śmierci, już od czasów prehiszpańskich, jest calavera - czaszka, którą znaleźć można na płaskorzeźbach w dawnych centrach kultu, w kodeksach i na ceramice. Dziś wyrabiana jest z najróżniejszych materiałów: kartonu, papier mache, gipsu, plastiku, cukru, czekolady. Już Aztekowie posiadali specjalne miejsce kultu czaszek zwane tzompantli, gdzie czaszki ludzkie, ponatykane na długie kije, były umieszczane piętrowo jedne na drugich. Dziś kolorowe czaszki piętrzą się, szczerząc zęby w uśmiechu, na straganach w Dni Święta Zmarłych. Śmierć została przez Meksykanów spersonifikowana pod postacią szkieletu kobiety w eleganckiej sukni i kapeluszu z piórami, wedle XIX-wiecznej mody. To tak zwana "Catrina", kobieta z wyższych sfer, pożądliwie podpatrywana przez mężczyzn podczas niedzielnych przechadzek, przedstawicielka zapatrzonej we francuską kulturę ówczesnej arystokracji meksykańskiej. Wysoka i chuda, owinięta kolorowym boa z piór, czaruje tłumy swym trupim uśmiechem. Śmierć jest ważną bohaterką meksykańskiej ikonografii, obecną zarówno pod postacią drewnianych, kartonowych lub ceramicznych figur autorstwa miejscowych, anonimowych zwykle rękodzielników, jak i znanych artystów.

Symbole Święta Zmarłych w Meksyku

Ludzkie czaszki zrobione z cukru (calaveras de dulce):
często doprawione tequillą, czekoladą czy szarłatem wyniosłym (spożywczym), opatrzone imionami zmarłych (jak i czasami imionami osób nadal żyjących, jako niewinny dowcip w istocie nieobrażający takiego "zmarłego"). Są spożywane przez rodzinę i przyjaciół. 


Chleb zmarłych (pan de muerto):
jest specjalnym wypiekiem ze słodkiego ciasta z jajkiem, o przeróżnym kształcie, od prostych, zaokrąglonych bułek do czaszkopodobnych, poprzez figurki zajączków z piszczelami, pokrytych lukrem. 


Kwiaty
Podczas 1 i 2 listopada, rodziny zazwyczaj doprowadzają do porządku i dekorują kwiatami groby bliskich wymyślnymi wieńcami z róż, słoneczników, jak i innymi kwiatami. Lecz najważniejszym jest tu rodzima meksykańska wzniesiona (cempaxóchitl, cempasúchil lub cempazúchil – Tagetes erecta, turek), hodowana przez prekolumbijskich Azteków, zwana w Meksyku Kwiatem Zmarłych (Flor de Muertos). Nazwa cempaxóchitl jest stosowaną hiszpańską transkrypcją nazwy kwiatu w języku nahuatl, a zempoalxochitl – transkrypcją angielską, dosłownie: "dwadzieścia kwiatów". Aksamitce tej przypisuje się moc wzywania i prowadzenia dusz osób zmarłych do ołtarzy ku ich czci. 


Ołtarze ku czci zmarłych i pielgrzymki cmentarne.
Według tradycji, dusze dzieci powracają na cmentarze podczas odwiedzin wykonanych przez ich rodziny pierwszego listopada, a dusze dorosłych – drugiego. W przypadku niemożności złożenia odwiedzin u grobu, z powodu jego braku, czy z powodu przemieszczenia się rodziny z dala od rodzinnego cmentarza, wznosi się ołtarze w domach o specyficznym i detalicznym składzie rytualnych ofiar (ofrenda, w liczbie mnogiej ofrendas). Są to m.in. przygotowane potrawy, chleb zmarłych, szklanki z wodą; a dla dusz dorosłych zmarłych – butelki z mezcalem, tequilą, pulque czy atole (gorącym napojem opartym na skrobi kukurydzianej, często czekoladowym), cygara; natomiast, dla dusz dzieci – nawet zabawki. Zestaw ofrendas jest umieszczany przy portretach zmarłych, otoczonych zapalonymi woskowymi świeczkami zwanymi veladora.

Ciekawostka: 

U Azteków, pierwotnych mieszkańców Meksyku, ubolewanie za zmarłymi polegało na niemyciu twarzy i głowy przez cztery dni. Chrześcijańskie obrzędy, m.in. noszenie czarnych strojów żałobnych, zostały przeniesione z Europy w czasie konkwisty hiszpańskiej. Zakłada się, że wcześniej służył do tego kolor czerwony, który ułatwiał zmarłemu przejście do zaświatów i chronił go w innym życiu.
 „Sugar Skull” : przypisany jest kulturze meksykańskiej, konkretnie związany jest z najstarszym świętem meksykańskim - Día de los Muertos czyli ze Świętem Zmarłych (obchodzone 1 listopada - Día de los Angelitos i 2 listopada Día de Los Muerto ). Nazwa Sugar Skull wzięła się z tego, że czaszki te naprawdę są wykonywane z cukru. Dodatkowo doprawia się je np. czekoladą i tequillą. Taka słodka czaszka nosi imię zmarłego i w święto Dia de los Muertos jest zjadana przez rodzinę zmarłego. Czaszka z imieniem umieszczona na grobie zmarłego ma zachęcać jego duszę do powrotu w Święto Zmarłych. Święto to w Meksyku jest świętem radosnym. Ludzie wierzą tam, że życie na ziemi to jedynie iluzja, a śmierć jest wyższym poziomem egzystencji, pozytywnym krokiem ku lepszemu. Sugar Skulls są malowane w radosne wzory, kwiaty itd... ma to pomóc w pokonaniu strachu przed śmiercią i cieszeniu się życiem. „Sugar Skull” mocno przeniknął do naszej kultury coraz częściej pojawia się w postaci makijaży na Hallowen jak i tatuaży.
Jak wspomniałam wyżej „Sugar Skull” jest mocno powiązana i wywodzi się z kultu/obchodów Święta Zmarłych w Meksyku. Żeby zrozumieć sens makijażu należy poznać choć trochę kulturę i mentalność Meksykan. Gdyż ich podejście do życia i śmierci i obchodów samego Święta Zmarłych mocno różni się od naszego. Wbrew pozorom nie jest to czas smutku i refleksji. W Meksyku śmierć jest z jednym z najważniejszych elementów kultury, więc Dzień Zmarłych – Dia de los Muertos, jest obchodzony w szczególny sposób.

Opis makijażu 

Inspiracją mojego makijażu jest „Sugar Skull” – cukrowa czaszka, która jest jednym z ważniejszych symboli meksykańskiego Święta Zmarłych. 
Jako, że jest to trupa czaszka cała twarz została pokryta białą farbą akrylową (naniesiona na twarz przy pomocy aerografu), wybrałam tę formę ponieważ jest bardziej stabilna w przeciwieństwie do tłustego stica, który różnie się zachowuje na skórze. 
Na oczach zastosowałam kolory które mają znaczenie symboliczne podczas obchodów:

Żółty: kolor życia
Pomarańczowy: kolor aksamitek umieszczanych na grobach i wyznaczających drogę zmarłemu z cmentarza do domu
Czerwony: który pomagał pokonać rzekę w drodze z zaświatów na ziemię
Czarny: tradycyjny kolor żałobny, zaczerpnięty z kultury hiszpańskiej. 

Kolor żółty znajduje się w wewnętrznym kąciku oka do połowy powieki, następnie 
od połowy powieki znajduje się kolor pomarańczowy. W zewnętrznym kąciku znajduje się kolor czerwony. Kolory umieszczone są na powiece ruchomej jak i lekko ponad załamaniem i na powiece dolnej. Całość zamknięta jest kolorem czarnym od załamania aż po brew. 
Chciałam połączyć ichniejszą formę makijażu z dzisiejszym – europejskim, stąd też na policzkach czy czole nie pojawiają się ozdobniki a jedynie róż, który wreszcie stał się kosmetykiem po który kobiety sięgają coraz pewniej i z większą odwagą.
Na ustach na kształt szczęki czarnym eyelinerem zostały namalowane czarne pionowe linie – usta też pokryte białą akwarelą. 
Na brodzie znajdują się ozdobniki w postaci kropek, różnych rozmiarów. 

Stylizacja:

Nieodłącznym elementem stroju „Sugar Skull” czy też „Catriny” jest wianek, który wykonałam z chryzantem, utrzymanych w kolorach tradycyjnych dla Meksyku. 
Jako stylizację wybrałam sukienkę delikatną w kroju, formie w kolorze czarnym który w naszej kulturze jest kolorem żałoby. 

A makijaż i stylizacją prezentowały się tak:




I tak oto prezentuje się moja interpretacja makijażu Triball Beauty - Sugar Skull. Po czasie a właściwie po samej obronie i teraz z perspektywy czasu - dziś uważam, że powinnam była zrobić zamiast białej twarzy zwykłą cielistą, było by bardziej beauty. 

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. dziekuje. stresu bylo co nie miara ;). zapomnialam o czarnym nosku ... i tak jak wspomnialam w opisie lepiej by bylo z ciekista twarza niz biala. Madry Polak po szkodzie :) dzis zrobila bym to lekko inaczej

      Usuń

Prześlij komentarz

Jeśli byłeś ..., widziałeś ..., czytałeś..., oglądałeś...,
Proszę zostaw po sobie jakiś ślad w postaci komentarza ...
Jestem też ciekawa Twojej opinii na poruszany prze ze mnie temat :).
Z góry Dziękuje - Moni :*